Takim to hasłem reklamuje się ten film i takie to słowa wypowiada nasz zabójca po koniec filmu. To dość ironiczne, biorąc pod uwagę fakt, iż "Tuno negro" to nic innego, jak typowy post-scremowy slasher, tyle, że wydaniu hiszpańskim. choć jest to raczej Hollywood wannabe, to jednak nutkę tej hiszpańskości da się w pewnych aspektach odczuć.

Na uniwersytetach w Hiszpanii giną studenci. Morduje ich ktoś przebrany za Czarnego Minstrela. Zabójce powstrzymać chce policja i studenci jednej z uczelni. Juhu!

Ok. przeanalizujmy teraz to dziełko jako slasher:
Fabuła: schematyczna, miejscami do bólu idiotyczna, sporo czerpie z krzyku, ale jest pozbawiana humoru i autoironii. Mimo to jest dość ciekawa i wciągająca. Poznajemy legendę o Czarnym Minstrelu. Niech będzie.
Zabójca: tożsamość nieznana do samego końca, troszkę se pozgadywałem, wielokrotnie zmieniając koncepcję - super. Jego maska jest bardzo fajna i ogólnie zabójca ma u mnie duży plus.
Zabójstwa: nie są zbyt mocne, ale troszkę krwi się przelało. Jest w miarę różnorodnie i w sumie wykonanie znośne. jestem usatysfakcjonowany, choć przydało by się ciut lekkiego gore.
Zdjęcia/ wygląd filmu: jest ok. widać, że nie jest to produkcja hollywoodzka, ale do półamatorskich slasherów DTV jest mu daleko. Oczu nie rani. jest ok.
Muzyka: troszkę znośnego hiszpańskiego rocka, trochę okropnego eurohouse'u (czyt. dance'u) w klubie., no i całkiem niezły i klimatyczny klasyczny score.
Efekty: zabójstwa mogą być, na końcu ciut tandetnego CGI. nie boli.
Obsada: myślę że dokładnie taka, jakiej można by się spodziewać. Do przełknięcia.

Podsumowanie: Dobrze się bawiłem, czas spędziłem miło, nie nudziłem się i nie irytowałem.
Oczywiście ktoś mógłby rzec - głupi i schematyczny film i miałby rację. Ale ja mogę powiedzieć - całkiem przyjemna rozrywka dla fanów gatunku - i też nie kłamię.

http://img691.imageshack.us/img691/6254/tunonegro.png
http://img30.imageshack.us/img30/3808/tunonegro2.png